a. Imię: Przemysław
b. Wiek: 23
c. Zamieszkanie: Wrocław
d. Zainteresowania: Programowanie, gamedev, wędrówki, muzyka, książki, seriale
e. Krótki opis własnej osoby: Spora część członków tej organizacji mnie pamięta - dla tych osób mogę powiedzieć tylko tyle, że trochę się w moim życiu pozmieniało i pewnie nieco inaczej podchodzę teraz do niektórych spraw. Z chęcią z Wami pogadam po przerwie i nadrobię zaległości. Dla osób które nie miały ze mną styczności - mam swoje zdanie, jestem ambitny, dużo robię. Jestem uparty i pracowity. Nie lubię kompromisów, rzadko zmieniam zdanie. Daje z siebie wszystko, bywam złośliwy i opryskliwy. Podobno zyskuję przy bliższym kontakcie. Z rzeczy prywatnych - jestem programistą pasjonatem i od lat uwielbiam wszystko co się tyczy komputerów i technologii.
f. Kontakt:
- email: przemek.kijak5@gmail.com
- discord: Shadaia#9495
- Scena RP i JK3
a. Przynależność:
LF, LFE, DoK, KoH (Knights of honor), KoH (Knights of harmony), DoH, JW, JoR, AoE, OOF, Enklawa Dantooine, IP, UF, UnF, Exec, Liga Honoru i wiele innych, których już nie pamiętam. Teraz jestem w Fear, lecz nie jest to organizacja RP.
Dołączyłem do Akademii w 2015 roku, odszedłem w lipcu 2017 roku. Od tamtego czasu nie odpaliłem gry ani razu.
b. Staż: 8-9 lat. Z przerwami gram od 2009 roku.
c. Krótka historia: O mojej przeszłości przed Yavinem nie będę się rozwodzić, ponieważ ledwo już pamiętam te czasy. Były to klany które pod przykrywką rozgrywki "semi-rp" dostarczały mi przyjemności pojedynkowania się i w zasadzie nic więcej. Moja jedyna poważna przygoda RP (przynajmniej w grze JK3) była w Akademii i były to zdecydowanie moje najlepsze lata spędzone przed grą komputerową. Koniec końców odszedłem, a złożyło się na to mnóstwo rzeczy. Po 4 latach kończyłem technikum, zaczynałem studia i pierwszą pracę. Ludzie z mojego życia poodchodzili, pojawiło się na mojej drodze mnóstwo obowiązków których wcześniej nie znałem. Czułem, że mnie to przerasta więc musiałem trochę odpocząć. I o to jestem. W Akademii raczej dałem się poznać od dobrej strony, ale to ocenicie Wy patrząc na to podanie i wspominając.
- Postać
a. Imię: Vas'hadai'ash (Shadaia)
b. Wiek: 24
c. Pochodzenie: Coruscant
d. Rasa: Chiss
e. Opis zewnętrzny: Wchodząc do pomieszczenia czujesz, jak momentalnie przeszywa Cię natarczywy wzrok. Gdy wasze spojrzenia się spotykają, zauważasz krótkowłosego Chissa patrzącego na Ciebie jakby od niechcenia. Kontakt wzrokowy utrzymuje się krótko, na tyle krótko, że jedyne co zauważasz to lekki uśmiech na twarzy nieznajomego. Odnosisz wrażenie że spojrzenie jest bardzo silne, prawie hipnotyzujące. Ściągając nieśmiało wzrok w stronę podłogi dostrzegasz smukły, czarny strój, który w tej chwili zdaje się być jednością z tym, kto stoi Ci naprzeciw.
f. Historia: [min. 800 słów]:
24 ABY
Wyszedłem z domu i żwawym ruchem ruszyłem w stronę jednej z głównych ulic. Krok miałem pospieszny, a oddech bardzo szybki, choć kompletnie nic nie było dla mnie w tej chwili istotne. Nie miałem nic do załatwienia, a już na pewno nie miałem na nic konkretnego ochoty. Zatrzymałem się na chwilę i wziąłem głęboki oddech. To już przyzwyczajenie - pomyślałem kiwając lekko głową. To nie w moim stylu. Moje oczy zagrzały ciemną czerwienią, gdy wszedłem na mocno dotlenioną i zatłoczoną ulicę Coruscant.
Gdybym tylko chciał, to z pewnością znalazłbym mnóstwo rzeczy do zrobienia. Dzielnica tętniła życiem, a ja od dłuższego czasu zalegałem z obowiązkami. Nieubłaganie pochłonęła mnie praca, a większość energii i wolnego czasu spędzałem na czytaniu. Po chwili refleksji doszedłem do wniosku, że ostatnimi czasy miałem ochotę zniknąć. Nic dziwnego więc, że wchodząc w wielki tłum czułem się w końcu spokojnie. Z uśmiechem na ustach stałem się nikim. Nikim konkretnym.
Kroczyłem wolno przez ulicę, którą znałem jak własną kieszeń. Wśród tłumu poruszałem się automatycznie, techniką opracowaną długimi latami. Wędrówki po Coruscant można było porównać do sztuki tańca. Przejście z jednego punktu do drugiego wyglądało bardziej jak pływanie niż chód. Przy dłuższych trasach umiejętność subtelnego przemieszczania się sprawiała różnicę między dotarciem do domu poobijanym i słaniającym się na nogach, a rześkim i skoncentrowanym. Śmiało można powiedzieć, że po latach doświadczeń nie można odmówić mi zręczności. Przychodziło mi to naturalnie.
Na ścianach budynków dookoła widniały doskonale znane mi szyldy. Punkty usługowe i finansowe z kolorowymi reklamami w ciekawy sposób zlewały się z szarymi, depresyjnymi spelunami, reprezentując komedię życia na średnich poziomach Coruscant. Mieszkali tu najróżniejsi ludzie. Niektórzy z nich wspięli się na wyższe poziomy dzięki znajomościom lub systematycznej, ciężkiej pracy, a niektórzy byli tu od zawsze i nigdy nie udało im się wybić ponad stan. Charakterystyka średnich poziomów sprawiała, że życie tutaj było bardzo specyficzne. Cywilizacja i rozsądny poziom bezpieczeństwa nie pozwalały ludziom stoczyć się na dno, a jednocześnie osoby bardziej ambitne nie były w stanie się tutaj spełnić. Prac umysłowych było jak na lekarstwo i nie oferowały one dobrej płacy. Wszystko to idealizowało wizję mieszkania na wyższych poziomach i sprawiało, że ludzie tutaj żyli w swoistej hipnozie. Fryzjer kończąc pracę kulturalnie żegnał się z dziwką pracującą blok dalej, osoby ze straganów naprzeciwko spędzali razem przerwy. Koncept zawiści nie istniał, bo tutaj nie było czego zazdrościć. Obserwowałem to od dłuższego czasu, choć chyba byłem wyjątkiem od reguły. Mieszkałem tutaj od trzynastu lat i szczerze mówiąc, byłem bardzo przywiązany do tego miejsca. Te dzielnice to wszystko co znałem. Wszystkie moje decyzje, wszystkie błędy i sukcesy, wszystko wydarzyło się tutaj. Pośród chaosu, beznadziei i gąszczu decyzji. Nauczyłem się sobie radzić, a chcąc wybić się ponad rówieśników doceniłem walory wiedzy i edukacji. Moi rodzice postanowili się tutaj przenieść już dawno temu, gdy Chissowie nie byli jeszcze specjalnie znani w Galaktyce. Nigdy do końca nie wyjaśnili mi dlaczego opuściliśmy naszą rodzinną planetę. W sposób tajemniczy odpowiadali, że byłem „inny” od swoich kolegów i nie chcieli, aby reszta mi dokuczała. Zdążyli zniknąć zanim sobie to wyjaśniliśmy.
Kontynuowałem mój spacer obserwując stragany dookoła. Nie przyszedłem tutaj aby cokolwiek kupić, moja posada jako programista nie gwarantuje specjalnie imponującej wypłaty. Niestety praca programistyczna w korporacjach znacznie różni się od umiejętności, które można rozwijać w zaciszu domowym. Przy odpowiednim budżecie każdą firmę jest stać na Inteligencję, a rola programisty sprowadza się do nadzoru i analizy rozwiązań robota. Zabija to aspekt kreatywności, ale w dzisiejszej dobie technologii dylemat między jakością a ilością już dawno został rozwiązany. Pocieszałem się myślą, że jest to mój eskapizm i pasja, do której mogę wracać niezależnie od tego, co robię w pracy. Nie było to specjalnie zdrowe, ponieważ spędzałem w swoich czterech ścianach zdecydowanie zbyt długie godziny. Starałem się to rekompensować poszerzaniem wiedzy z innych dziedzin i regularnymi ćwiczeniami, ale często łapałem się na tym, że mój umysł wracał do tematu komputerów. Odnajdywałem w tym spokój, pewną harmonie. Logika wynikająca z linii kodu i ciągu przyczynowo skutkowego koiła moje myśli i sprawiała, że dzień nabierał odpowiednich torów.
Niezależnie od tego czy było mnie stać czy nie, podszedłem do jednego ze stoisk. Od zawsze miałem słabość do kamieni szlachetnych. W domu miałem ich sporą kolekcję, zdecydowanie większą niż zdrowa ilość. Uwielbiałem ich strukturę i ciężar. Przewracanie kamieni w dłoni poprawiało moją koncentracje i pozwalało mi znacznie łatwiej skupić się na zadaniu. Doszedłem do wniosku, że strefa umysłowa jest dla mnie niezwykle ważna. Warunkiem mojego spełnienia jest bycie kompetentnym w kwestiach, w których mogę się wykazać. Wszystko, w czym byłem dobry, pielęgnowałem niczym największy skarb. Być może dlatego tak często żyłem w ekstremach. Potrafiłem się niedożywiać, odpuszczać treningi, ale nigdy codziennej lektury czy pracy. Tak jakby moje ciało było tylko niezbędnym środkiem do osiągania rzeczy większych.
- A ten za ile?! – Krzyknąłem, próbując przebić się przez ogromny hałas jaki panował na ulicy.
- 90 kredytów – Odpowiedział stary, wyglądający na zmęczonego życiem człowiek.
Pokiwałem głową i przyjrzałem się bardzo dobrze inwentarzowi. Miałem kilka okazów na oku i wiedziałem, że po raz kolejny nie uda mi się odejść stąd nie kupując. W najgorszym przypadku mogłem chociaż upewnić się, że wybiorę kamień o najładniejszej strukturze.
- Dobra, wezm…
Wpatrzony w handlarza nagle wziąłem szybki, szarpany oddech i zamknąłem usta, stojąc w osłupieniu. Poczułem wielki napływ adrenaliny i napięcie mięśni na całym ciele. Zajęło mi dwie sekundy, aż umysł znów połączył się z ciałem i uświadomiłem sobie, że nadal odwrócony w stronę stoiska trzymam za rękę mężczyznę stojącego za mną. Obróciłem się powoli na pięcie, nadal trzymając obcego silnym uściskiem. Zakapturzony człowiek zmroził się podobnie jak ja. Miał małą przepasaną torbę i stał przykucnięty, sięgając dłonią w stronę mojej kieszeni. Gdy tylko uświadomiłem sobie, że mam przed sobą złodzieja, czym prędzej puściłem uścisk i cofnąłem się wpadając plecami w stragan. Mężczyzna korzystając z okazji rzucił się do ucieczki, masując w biegu czerwone od ścisku ramię. Poczułem ból w całym ciele, gdy wraz z wypuszczonym powietrzem rozluźniły mi się nieco mięśnie. Serce biło mi jak diabli, a ja nadal nie potrafiłem zrozumieć co się stało. Mało jest takich rzeczy jak kamienie, które potrafią mnie tak zaabsorbować, a w tej chwili były jedynym o czym myślałem. Nie bałem się konfrontacji, w końcu mieszkałem w Coruscant i potrafiłem się obronić, ale nigdy nie reagowałem w taki sposób. Choćbym nie wiem jak sobie to tłumaczył nadal żyłem w Stolicy, a bohaterów tutaj jednoczą tylko strzały z blastera. Zdezorientowany i obolały odwróciłem się w drugą stronę i ruszyłem w kierunku domu.
„Inny”, hm?
29 ABY
Przeczesałem włosy palcami i przygryzłem wargę, wspinając się po śmietniku obok mojego byłego mieszkania. Nie było tu czego szukać – o tym wiedziałem już dawno temu. W życiu bywa tak, że niektóre rzeczy po prostu muszą się wydarzyć. Niektóre rozdziały muszą być zamknięte, niektóre miejsca odwiedzone, niektóre osoby zapomniane. Moja księga była treściwa, ale żyliśmy w czasach, w których nie miałem więcej do dodania i pozostało mi już tylko pozamykać rozdziały. Odwróciłem się w stronę jednej z głównych ulic i ruszyłem. Nie pamiętałem kiedy ostatnio byłem tu po raz ostatni, ale swego czasu odwiedzałem to miejsce bardzo często. Wziąłem głęboki oddech i wyszedłem za róg alejki, aby obejrzeć zniszczenia. Chaos zgliszczy nie pozwalał odtworzyć obrazu z przeszłości. Przez ulicę dało się przejść, ale z pewnością żadne prace naprawcze nie rozpoczną się tu jeszcze przez długi czas. Już gdy tu mieszkałem mało kto dbał o cokolwiek poza najwyższym poziomami, a w obliczu ostatnich wydarzeń mieszkańcy będą musieli się po prostu przyzwyczaić. Miało to swój ponury urok. Tętniące życiem Miasto zdawało się być teraz martwe. Pojedynczy ludzie na ulicy chodzili z nisko opuszczonymi barkami, a ich wzrok przypominał spojrzenie zbitego psa. Oparłem się o budynek i objąłem wzrokiem swoje Miasto. Kiedyś przychodziłem tutaj aby odciąć się od bodźców, stać się anonimowym Nikim. Pokręciłem głową z dezaprobatą i patrząc na gruz pomyślałem teatralnie:
Chciałbym jeszcze być Kimś.
Wypuściłem wraz z powietrzem złe emocje które tliły się we mnie od dłuższego czasu. Świat przetrwał. Czas na nowy rozdział.
Poszedłem wraz z ulicą i skierowałem się do jedynego w okolicy baru. Szybko skojarzyłem go po popsutym, szumiącym szyldzie.
„Lepsze Jutro” – pomyślałem z lekkim uśmiechem na twarzy, poprawiając kurtkę i chowając kamień do kieszeni.
- Informacje dodatkowe
a. Dlaczego chcesz wstąpić do Akademii? - Spędziłem tu najlepsze lata swojego życia jeżeli chodzi o gry komputerowe. Bawiłem się świetnie, kochałem ten tryb gry do czasu, aż życie mnie nie przytłoczyło i straciłem trochę chęci. Brakuje mi czegoś takiego w mojej codzienności i chciałbym móc się spełniać w kwestii gry RPG.
b. Skąd dowiedziałeś się o Akademii? - Nie pamiętam, ale prawdopodobnie byliście najszumniejszą konkurencją dla Enklawy na Dantooine.
c. Jakie umiejętności możesz zaoferować Akademii, by wspomóc jej funkcjonowanie? - Programowanie C#, Java, Python, C++, tworzenie skinów, tworzenie modeli (głównie frankenstainy), ogólna bardzo dobra znajomość JK3, kwestii informatycznych i devopsowych.