- Informacje ogólne:
a. Imię: Patryk
b. Wiek: 20
c. Zamieszkanie: Gdańsk
d. Zainteresowania: Ekonomia, finanse, ale też historia i psychologia - to tak ogólnie. Star Wars - jako pasja trochę bardziej freak, tak powiedzmy, wszak nie zatracam się w tym. Dużo by wymieniać...
e. Krótki opis własnej osoby: Studiuję ekonomię, w tym też pracuję, spełniam się życiowo. Mam trochę wolnego czasu, lubię pisać i mam jakieś tam pokłady weny, wobec czego taka forma zabawy jest mi bardzo bliska. Jestem człowiekiem poukładanym i zorganizowanym, lubię porządek, lubię też Roleplay i dobrą zabawę. No i alkohol. Hihi...
f. Kontakt:
- email: salamon11@onet.pl
- discord: Zuux
- Scena JK3
a. Przynależność: -
b. Staż: -
c. Krótka historia: -
- Postać
a. Imię: Zuux Bastul
b. Wiek: 30 lat
c. Pochodzenie: Camden
d. Rasa: Falleen
e. Opis zewnętrzny: Zuux to niezbyt postawny przedstawiciel rasy Falleen. Na głowie ma bardzo wyraźne wypustki kostne, które ciągną się dwoma długimi pasami aż do jego linii brwi. I choć czaszka jego omalże łysa jest, posiada on długi warkocz kruczoczarnych, zadbanych i gęstych włosów z tyłu, które często opadają mu na jedno z ramion. Falleen ma szczupłą twarz z zapadniętymi policzkami, a także to hipnotyzujące spojrzenie - jego oczy mają kocie źrenice, tęczówki zabarwione na kolor żółty. Zuux mierzy ponad dwa metry, dokładnie 209 cm, co czyni go dość wysoką istotą, rzucającą się prędko w oczy. Smukłe ciało nosi znamiona mięśni, wszak o muskulaturze nie ma tu kompletnie mowy - jest szczupłym osobnikiem o atletycznej budowie ciała. Ma długie palce, zakończone omalże równie długimi pazurami, które budzą podziw.
Uwielbia się stroić - często zakłada bogate szaty w kolorze fioletu, zieleni i złota, z liczną złotą biżuterią i innymi "upiększaczami". A przynajmniej zakładał, kiedy jego stan jeszcze na to pozwalał...
f. Historia: [min. 800 słów] Autor: Ja, oczywiście
- Przecież to niedorzeczne! - zawył Hyorg. - Markizie, to nie może się udać. Domy wiele spisków widziały, historia wiele podłych rzeczy zapamiętała... ale to co Pan planuje nie ma prawa się udać.
- Ach, mój drogi Hyorgu... - uśmiechnął się Xavir, upijając kolejny łyk niesamowicie gorzkiego irikia - miejscowego trunku, którego ceny osiągały astronomiczne sumy. - Dlatego już na zawsze pozostaniesz doradcą. Brak Ci samokontroli,
opanowania. Nie potrafisz zaryzykować, postawić wszystkiego na jedną kartę. Nie jesteś w stanie podjąć decyzji. - powziął kolejny łyk irikia. - Dlatego to ja wydaję rozkazy. A mój rozkaz był chyba prosty i czytelny. Czyż nie, Hyorgu?
- Tak, Margrabio...
***
- Ach, Elizo! - Falleen zbliżył się do pięknej kobiety rasy ludzkiej, odzianej w wystawną szatę z delikatnego materiału. - Jak dobrze mi to słyszeć. Domy Sharax i Hantei w końcu zakończą swe waśnie. I to Twoja ręka, o Pani, złączy zwaśnione rody nicią porozumienia. Tym bardziej jestem rad, iż to właśnie mnie wraz z małżonkiem, moim ukochanym kuzynem, wybraliście jako drużbę wesela i strażnika pieczęci! Czuję się zobowiązany.
- Tak, istotnie Xavirze. Teren zaproponował Cię do pełnienia posługi w pierwszej kolejności i był to nasz oczywisty wybór. - odpowiedziała kobieta, uśmiechając się nieznacznie, wszak szczerze.
- Tym bardziej czuję się zaszczycony! - ukłonił się w pas przed kobietą. - Powiedz mi, Pani, czy Lord Domu Sharax,
mój ojciec oraz Lord Domu Hantei, zostali powiadomieni o takim wydarzeniu?
- Tak, Xavirze. Wszystko już zostało zaaranżowane od strony formalnej. Odbyła się Noc Zaręczyn, a ojcowie nasi przyjęli zaręczyny.
- Wybornie... - na ustach Falleena pojawił się podły uśmieszek, który po chwili jednak zastąpiony został życzliwym i ciepłym odpowiednikiem. - Bez wątpienia będzie to epokowe wydarzenie na skalę całego Camden. Myślałaś już, o Pani, nad listą gości? Na tak ważną uroczystość muszą zostać zaproszone najbardziej prominentne osobowości z całej planety.
- Szczerze... - głos młodej markizy załamał się niepewnie. - Myślałam o bardzo skromnym weselu. Chcieliśmy zaprosić naszych rodziców i dziadów, najbliższe grono rodziny i najbliższych przyjaciół...
- Ach, Pani. - przerwał jej Xavir. - To byłoby wysoce niewskazane, aby uroczystość złączenia dwóch spośród czterech najpotężniejszych Domów nie odbiła się szerokim echem na całej planecie. Niektórzy arystokraci, którzy nie zostaliby zaproszeni na tę uroczystość mogliby zakwestionować związek małżeński, a Prawa Etyki Dworskiej stałyby w tej materii po ich stronie... masz Pani tego świadomość? - po czym wbił swoje gorące oczy prosto w nią.
- Ja... - zarumieniła się. - Nie myślałam o tym w ten sposób...
- Nie ma problemu, Pani. - uśmiechnął się Falleen. - Od tego właśnie jestem ja. Zaprosimy oprócz oczywistych najbliższych również najważniejsze persony Domów Sharax i Hantei. Delegacje pozostałych Domów - Kuuvir i Annea również powinny pojawić się na weselu. Do tego obowiązkowo wszyscy Ministrowie Wielkiej Rady, wraz z Wielkim Sekretarzem... z resztą, zajmę się tym. Ty, o Pani, niczym nie musisz się przejmować.
- Dziękuję Ci, Xavirze. - uśmiechnęła się Eliza. - Jak to dobrze Cię mieć.
- Również się cieszę, o Pani. - uśmiechnął się, ukłonił, a następnie odwrócił w kierunku drzwi i udał się w ich stronę. - Nawet nie wiesz jak... - dodał pod nosem...
***
Niewielki pałacyk umieszczony w malowniczej okolicy tracił właśnie ostatnie promienie zachodzącego słońca. We wnętrzu gmachu zaś odbywała się właśnie wystawna uczta.
Przy wysokim stole z drzewa ehani zasiadał on, gospodarz - Xavir, a także zaproszeni przez niego goście. Wśród nich zasiadał m.in. Wielki Sekretarz Rady, szef władz Camden, przedstawiciele wszystkich Domów, a także pomniejszych rodów. Odnaleźć też można było znanych przemysłowców, kilka gwiazd estradowych i wiele innych dostojnych osób. Falleen zasiadał po prawicy Wielkiego Sekretarza Bokuna - była to osoba wysoce nietrafiona w swe stanowisko. Gruby, ospały mężczyzna rasy ludzkiej, który bardzo lubił wystawne uczty, bogato nakryty stół i hojne trunki. Alkohol był zdecydowanie jego największą słabością - Dom Kuuvir, z którego pochodził, często musiał tuszować afery wynikłe po nadmiernym spożyciu raki - bardzo mocnego alkoholu, nazywanego niekiedy "spylem". Tym razem Wielki Sekretarz Bokun również był w bardzo wesołym nastroju, krzycząc dookoła i wznosząc raz po raz toasty. Kiedy jego głowa zaczęła bezwładnie miotać się od lewa do prawa, Xavir bardzo skrzętnie "odciął" go od towarzystwa i zabrał na bok na rozmowę.
- Wielki Sekretarzu! - uśmiechnął się Falleen. - Jakiż to zaszczyt gościć Cię na przedceremonii. Czuję się tym bardziej zaszczycony, iż mogę z Tobą, Panie, porozmawiać na osobności.
- Tsaaak, pnie markisie... - zataczając się nieco odpowiedział Wielki Sekretarz. - Ja 'sem również szczszliwy!
- Wybornie... - uśmiechnął się podle. - Panie Sekretarzu. Choć oficjalne zaproszenie na uroczystość weselną już nastąpiło, zaproszenie tak wysokiej osoby musi być w pełni sformalizowane. Dbając o Twe bezpieczeństwo Panie, przygotowałem dokument autoryzacyjny, mam go ze sobą. Twój podpis jest niezbędny, abyśmy mogli zapewnić Ci pełnię bezpieczeństwa. - rzekł podając Bokunowi kilkustronicowy dokument, który na samym szczycie miał potężną pieczęć Wielkiego Sekretarza, Rady i rodu Kuuvir. - Proszę przeczytać warunki...
- Nie ma tsakiej poszeby. - przerwał mu mężczyzna, dobywając rysika i podpisując dokument. - Ufam Panu ssałkowicie, pnie markisie!
- To zaszczyt. - odpowiedział Falleen, uśmiechając się wymownie, a następnie prowadząc Wielkiego Sekretarza z powrotem do stołu.
***
Pośród długiego korytarza ogromnej posiadłości słychać było powolne kroki dwóch par nóg. Ogromny hol wypełniony bardzo starymi monumentami sztuki przodków - począwszy od posągów przedstawiających popiersia dawnych przywódców planety i bohaterów narodowych, poprzez malunki epokowych bitew, kończąc na gobelinach prezentujących zaślubiny, mariaże i inne ważne wydarzenia. Xavir i Hyorg kroczyli niezbyt śpiesznie przed siebie, rozmawiając przy tym konspiracyjnym szeptem.
- To nieprawdopodobne Markizie... - rzekł doradca, z niedowierzaniem spoglądając na swojego Pana. - Przecież to nie miało prawa się udać!
- To musiało się udać. Alkohol otępia zmysły, wobec czego moje feromony miały bardzo łatwe zadanie do wykonania. Wszystko zostało dopełnione dokładnie tak, jak tego chciałem. Hyorgu, czy Ty wywiązałeś się z moich poleceń? A może powinienem raczej powiedzieć... Mistrzu Ceremonii?
- Tak, Panie. Wszystko zorganizowałem. Zgodnie z Twoimi przykazaniami, jestem jedynym wtajemniczonym. Główne danie zostanie podane już na początku...
- Pamiętałeś o naszym gościu honorowym?
- Tak, Pan Sekretarz otrzyma... dwie porcje, dla pewności, że będzie syty.
- Wybornie... nic nie może się nie udać. - odpowiedział Falleen, a następnie otworzył potężne wrota i wkroczył do dużej sali balowej, w której stał długi stół, przy którym zasiadali już wszyscy goście, a także państwo młodzi. Xavir udał się na podest dla orkiestry, kazał ustawić nagłośnienie, a następnie odchrząknął, przywołując uwagę wszystkich zebranych. Kiedy już oczy gości skupiły się na nim, przyodział uśmiech i zaczął przemawiać, a głos jego rozbrzmiewał w głośnikach ogromnej sali.
- Szanowni goście! Pragnę powitać wszystkich i oficjalnie otworzyć uroczystość zaślubin Panny Markizy Elizy z Domu Hantei i mojego ukochanego kuzyna, Hrabiego Terena z domu Sharax! - podniosły się gromkie oklaski. - Jako honorowy drużba i strażnik pieczęci małżeńskiej, pragnę przywitać przedstawicieli Domów Kuuvir i Annea! - oklaski. -
Pragnę ponadto powitać naszych gości honorowych - Wielkiego Sekretarza wraz z Radą Ministrów! - owacje. - A także wszystkich pozostałych gości, niemniej ważnych i honorowych. Wnieść! - rzekł, po czym drzwi po bokach sal otwarły się, a wymaszerowały z nich kolumny kelnerów niosących szampana. Kiedy wszyscy odebrali już kieliszki, Falleen uniósł swój ku niebu. - Szanowni goście! Mam zaszczyt wniesienia pierwszego toastu, który chciałbym poświęcić dobremu imieniu, szczęśliwemu pożyciu i wiecznej więzi aż po grobową deskę naszych dzisiejszych bohaterów wieczoru - Elizy z Domu Hantei i Terena z domu Sharax! Niechaj ich związek małżeński i dzisiejsza uroczystość zagasi waśnie oraz wiekowe konflikty i wojny,
cementując przyjaźń między wszystkimi rodami Camden! Zdrowie! - rzekł, podnosząc kieliszek ku ustom, jednak ledwie lekko go przechylił, obserwując całą salę. Wszyscy zgodnie wydoili swe lampki, na co Falleen zareagował podłym uśmiechem. Sam swój kieliszek opuścił nie mocząc w trunku choćby ust...
***
Theme
- Najwyższy Trybunale... - rzekł Xavir stojąc na podeście dla mówcy, zaś trzej surowi sędziowie słuchali jego słów, podobnie jak ogromne audytorium ludzi. - To co stało się na ceremonii zaślubin jest aktem największej podłości, jakiej doznała nasza historia. Niegdyś intrygi miały takt i poczucie. Dzisiaj jednak, jak zdążyliśmy wszyscy zauważyć, przekreślono wszelkie zasady ustanowione przez nasze dziedzictwo. Ceremonia zaślubin, która miała raz na zawsze położyć kres konfliktom, małżeństwo, które miało ustanowić przyjaźń dwóch najpotężniejszych rodów, zostały splugawione. Obawiając się pokoju, a także pragnąć rozbić nasze państwo, historię i dziedzictwo, Domy dopuściły się masowego mordu, z którego jedynie mnie szczęśliwie uratowała całkowita abstynencja. Jak wykazało dochodzenie przeprowadzone przez Dyrektora Sił Bezpieczeństwa, a mego brata był to zaplanowany atak na wszystkich biesiadników. Udało się ustalić, iż zamachowcy weszli w konszachty z kelnerami, którzy zostali przez Siły Bezpieczeństwa zaocznie straceni. Zamachowcami okazali się... - krótka przerwa, na sali zapanowała kompletna cisza. - Panar z Domu Kuuvir oraz Amden z Domu Annea - wszyscy zebrani zaczęli szeptać, sędziowie zaś oniemieli. - Nie jest to jednak wszystko. Prawdopodobnie Wielki Sekretarz stał się ofiarą zastraszania i manipulowania wcześniej, co również mogę potwierdzić, gdyż często odbywałem rozmowy z Wielkim Sekretarzem. Podejrzewa się, iż mając na uwadze możliwość śmierci, Wielki Sekretarz spisał Testament Woli, który również mam ze sobą. - wyciągnął dokumenty. - A najbardziej brzemiennym zapisem tegoż jest, cytuję: "Powoławszy się na Prawo Ostatniej Woli, konotacje rodzinne, a także własne wskazania kompetencyjne, w razie swej śmierci przekazuję stanowisko Wielkiego Sekretariatu, aż do ukończenia kadencji, swemu przyjacielowi i najbliższemu doradcy, Xavirowi z Domu Sharax." koniec cytatu. Dokument ten obarcza mnie ogromną odpowiedzialnością, wszak wiemy, że wedle prawa naszych przodków, Prawo Ostatniej Woli jest świętością i dopełnione być musi, jeżeli dusza zmarłego ma zaznać spokoju. I chociaż ciężko jest mi w tak okropnej chwili mówić, jestem gotów wypełnić ostatnią wolę Wielkiego Sekretarza. Co więcej, jako oskarżyciel, domagam się ukarania sprawców zbrodni, a także nałożenia kontrybucji na Domy, które starały się wprowadzić chaos i wojnę pośród nas... - po czym odłożył dokument, na którego szczycie znajdowała się pieczęć Wielkiego Sekretarza, Rady i Domu Kuuvir...
***
- Wszystko idzie zgodnie z Pana planem, Panie Wielki Sekretarzu. - rzekł Hyorg, włączając ogromną holomapę planety. Po chwili zaczęły jarzyć się na niej czerwone punkty. - Oskarżenie Domów Kuuvir i Annea skutkowało ich sprzeciwem. Kiedy namówiliśmy Dom Hantei do wyegzekwowania prawa, Kuuvir i Annea wypowiedziały Traktat Zgody i podniosły mobilizację. Tak samo poczyniły rody Sharax i Hantei. Wojna wisi na włosku.
- Wybornie... powiedz mi mój doradco, czy Siły Bezpieczeństwo przygotowują się do operacji? - zapytał Falleen, zasiadający na dostojnym tronie w obszernej sali, która była prywatnym gabinetem Wielkiego Sekretarza.
- Tak. Dokonaliśmy częściowej mobilizacji naszych sił, gromadzimy sprzęt i ludzi w okolicach miast Taras, Ulmekia i Ioponos.
- Doskonale. Ach... - zamyślił się, spoglądając przez wielkie okno na stolicę Camden. - Kiedy pięćset lat temu moi przodkowie, odbywając standardową podróż z Falleen osadzili się tutaj i za zasługi dla planety zostali włączeni do Domu Shanax, wszyscy byli zszokowani. Obcy pośród Domów? Dzisiaj to wszystko się odmieniło. Teraz to ja stoję przy stole i przesuwam pionki. Teraz to ja... egzekwuję władzę.
- Geniusz Twój, o Panie, nie zna granic.
- Oszczędź sobie, Hyorgu. Wiele pracy przed nami. Pamiętaj - prowokację poczyń dopiero, gdy wszystkie rody w pełni zmobilizują swoje siły. Siły Bezpieczeństwa mają być gotowe na rozkaz. Zrozumiałe?
- Tak, Wielki Sekretarzu, Lordzie Domu Sharax Xavirze.
Falleen obrócił się na krześle, lico jego zaś przyozdabiał ten sam co zawsze uśmieszek...
***
Theme
Syreny zawyły ponad Camden City, stolicą planety. Kilkunastomilionowa metropolia zerwała się na nogi, mieszkańcy jej zaś, niczego się nie spodziewający, zaczęli nerwowo biegać dookoła. Robotnicy na gwałt porzucali prace fabryczne, kramikarze i sklepikarze zabierali swoje towary, ile tylko zdołali unieść i uciekali. Matki z dziećmi pierzchały przed nadchodzącą zagładą. Tą zagładą zaś było kilka eskadr bombowców strategicznych, które powoli zbliżały się do miasta. Wielkie latające jednostki bezgłośnie leciały przed siebie, wioząc tony ładunków wybuchowych, które miały pogrążyć metropolię w ogniu.
W tym samym czasie, w Pałacu Rady Wielki Sekretarz Xavir w asyście swojej oddanej Gwardii Pałacowej uciekał. Tuż przy nim znajdował się Hyorg, jego wierny doradca.
- To nieprawdopodobne. Jakim prawem atakują oni stolicę... nie tak miało być! - rzucił Falleen.
- Panie, być może ród Kuuvir widzi w Tobie wroga. Ma ku temu podstawy - Ty Panie doprowadziłeś do ich wyklęcia na arenie.
- Cóż... będę musiał przemyśleć jak to rozwiązać. Na razie musimy...
W tym momencie ziemia zadrżała, a spoglądając przez okno mężczyźni dostrzegli wybuchy w oddali. Naloty dywanowe się rozpoczęły, obrzeża Camden City zostały już zbombardowane.
***
Wszystkie holoemitery, bilboardy i inne formy komunikacji na Camden jednorodnie ukazały oblicze Wielkiego Sekretarza. Ten odchrząknął, a następnie zaczął swoje orędzie do narodu.
- Mieszkańcy Camden. W dniu wczorajszym miejsce miał okrutny atak bombowy, który przeprowadzony został przez połączone siły Domów Kuuvir i Annea. W wyniku nalotu dywanowego śmieć poniosło przeszło dwieście tysięcy cywilów, straty majątkowe szacowane są na osiemdziesiąt trzy miliony kredytów. Zniszczeniu uległa stara zabudowa miasta, kilka zabytków włącznie z Świątynią Objawień. Dokonano ataku na Pałac Rady, który w wyniku bombardowań nie jest zdatny do mieszkania i prowadzenia administracji. Co więcej w dniu wczorajszym, wojska prywatne Domu Hantei przypuściły atak na przekaźniki radiowe w trzech miastach, paraliżując sieci połączenia, a także odcinając przeszło 50% mieszkańców planety od sieci. W odpowiedzi na te haniebne czyny, akty terroru, ludobójstwa, destabilizację regionu, a także poprzednie zamachy, Rada podjęła decyzję o wydaniu Ustawy o Pełnomocnictwach, wedle której na Camden zostaje wprowadzony stan wojenny. Pełnię władzy administracyjnej i wojskowej przejmuje Wielki Sekretarz, na czas stanu wojennego nazywany Naczelnikiem. Co więcej, Ustawa zabrania działalności rodom Hantei, Kuuvir i Annea, wzywając strony do złożenia broni i oddania się w ręce Sił Bezpieczeństwa Camden. Dom Sharax niniejszym przejmuje wszelkie stanowiska administracyjne i funkcyjne, dobór oficjeli pozostawiając woli Naczelnika. Obywatele - wspólnie możemy przetrwać tę wojnę, jeżeli tylko złączymy nasze siły w wysiłku i nie poddamy się tyranii i opresji obłąkanych morderców.
Mówił Naczelnik Państwa.
Po przemówieniu, Xavir odłączył się od emisji, a następnie skierował wzrok na Hyorga, w którego oczach gościł zachwyt i podziw.
- Panie Naczelniku... jestem pełen podziwu dla pańskiego kunsztu. - rzekł doradca.
- Wiem, Hyorgu. Teraz jedyne co musimy zrobić, to aresztować wszystkich tych, którzy kiedyś mogliby wyrazić wolę nam przeciwną, a następnie... będę jedynowładcą tej planety. I me dziedzictwo się dopełni.
***
Theme
Po wkroczeniu Sił Bezpieczeństwa do siedzib Domów, wybuchła regularna wojna domowa. Prywatne armie rodów zaczęły ścierać się z siłami rządowymi. Choć początkowo rozbici i łatwi do pokonania, zdołali w końcu połączyć siły i zaczęli wspólnie walczyć z żołnierzami Xavira. Po przeszło roku udało im się zdobyć przewagę i przenieść walki tuż pod same mury przebudowanego i odbudowanego Camden City.
W Pałacu Naczelnika panował chaos. Nacierające armie połączone liczyły przeszło pięćset tysięcy żołnierzy - dwa razy więcej niżeli garnizony Camden City i stacjonująca weń armia. Sztab obradował nad potencjalną taktyką obrony miasta, które było kluczowym miejscem dla władz, a którego utrata oznaczałaby strategiczną, propagandową i faktyczną porażkę.
- Sprawa prezentuje się następująco. - rzekł generał Hamenrat, podchodząc do stołu z holoemisją Camden City i najbliższych okolic. Powziął wskaźnik i zaczął rysować na emisji, specyficzne znaki, strzałki i punkty się pojawiały. - Wrogowie przebijają się do nas z kierunku Ponerstay i Turhoff. Udało im się zająć pozycję na wzgórzach tu i tu, ściągają artylerię zza drugich linii. Atak piechoty zmechanizowanej Armii Hantei doprowadził do załamania się naszych linii na rzece Camdena, byliśmy zmuszeni opuścić nasze umocnione pozycje. 1 Armia znajduje się właśnie w odwrocie, nękana atakami bombowymi. Wróg prowadzi okrążenie w kierunku wiosek Pant i Skantia. Kocioł się zamyka. - po czym oddalił się od stołu, spoglądając niepewnie na siedzącego przy nim Naczelnika, a następnie na wystraszonych generałów stojących dookoła.
- Ofensywa Truxa znad Delty powinna załamać ich atak i otworzyć kocioł. - odpowiedział Falleen, bacznie przyglądając się planom bitwy. Generałowie popatrzyli po sobie w przerażeniu.
- Naczelniku... - powiedział niepewnie Hamenrat. - Marszałek Trux...
- Armia Marszałka Truxa już nie istnieje. - rzekł gen. Manteq, dowódca 2 Armii. - Ich pozycje na Delcie zostały odkryte przez wroga. Zostali zbombardowani, a następnie otoczeni i wyrżnięci zanim Trux zdołał zmobilizować ludzi.
Falleen zastygł w bezruchu. Jego ręce zaczęły drżeć, on sam zaś złamanym głosem wysyczał.
- Zostaje Hamenrat, Manteq, Itezan, Tarenhov. Reszta won. - rzekł, a sala się opróżniła, pozostawiając jedynie czterech wymienionych generałów. - To był rozkaz! - wykrzyknął Xavir, a wszyscy aż podskoczyli. Po raz pierwszy w swym życiu stracił panowanie nad sobą i wybuchł gniewem. - Banda zdradzieckich nieudaczników! Jesteście bezużytecznymi worami mięsa, jedyne co potraficie robić to stołować się na bankietach i posuwać prostytutki! Za kogo się uważacie, aby ignorować moje rozkazy? - wstał od stołu i rzucił krzesło o ścianę. - Jak dopadnę tego zdrajcę Truxa, to osobiście powieszę go za język na pasku! Od samego początku psujecie moje plany i rzucacie mi kłody pod nogi, niewdzięczne kundle!
- Panie Naczelniku. - rzekł przestraszony Itezan. - Marszałem Trux wykonał rozkaz, który był taktycznie niemożliwy do wykonania. To była zła decyzja, aby...
- Milcz, psie! - przerwał mu wściekle Falleen. - Gdyby Trux nie był niekompetentnym idiotą, rozkaz byłby wykonany,
a wojna wygrana!
- Panie Naczelniku, nie mogę pozwolić na obrażanie marszałka Truxa, jego dowództwo dało nam wiele wspaniałych zwycięstw...
- I ostateczną porażkę! A Ty, śmieciu, zawiśniesz razem z nim! Wszyscy zawiśniecie! - po czym opadł, wspierając się ramionami o stół. Wziął kilka oddechów i uspokoił się nieco. - To koniec. Nie jestem w stanie dowodzić, gdy wojsko ignoruje moje rozkazy. Historia zapamięta Was jako zdrajców. Prowokatorów. Trzeba było już na samym początku wybić wszystkich oficerów. Przegraliśmy wojnę.
***
Ciemność spowiła już Camden City. Przebijał ją jednak wielki blask płonącego gmachu - był to Pałac Naczelnika. Jedną z bocznych uliczek szły dwie zakapturzone postaci. W oddali było słychać jeszcze strzały i odgłosy walk.
- Panie Naczelniku. - powiedziała jedna z postaci. - Wykonałem wszystkie Pana rozkazy. Pałac Naczelnika został wysadzony wraz ze wszystkimi tam obecnymi, również Sztabem. Eksplozja była na tyle potężna i niszczycielska, że niemożliwym jest, aby ktokolwiek próbował szukać szczątków i je identyfikować. Pozostawiliśmy świadków, którzy stwierdzą, iż byłeś wtedy w Pałacu - był to Twój dubler. Przygotowałem również nową dokumentację - od dziś nazywać się Pan będzie Zuux Bastul. Wszelkie wpisy usunięte, podobnie jak dane DNA i inne ciążące poszlaki. Oficjalnie Xavir z Domu Sharax zginął w zamachu zorganizowanym przez dowódców. Transport czeka na pana w Porcie Północnym. Nikt nie wie, iż przeżył Pan eksplozję i zbiegł.
- Bardzo dobrze, Hyorg... - odpowiedział Falleen, a następnie zatrzymał się. Stał tyłem do swego doradcy. - Jest jednak jedna osoba, która wie o moim istnieniu.
- P... Panie... - niepewnie oddalił się kilka kroków w tył. Wtem, Xavir obrócił się i skierował blaster w kierunku swojego doradcy.
- Przykro mi, Hyorgu. Byłeś bardzo dobrym i wiernym doradcą. Czas na Twoją ostatnią misję. - po czym oddał strzał w klatkę piersiową mężczyzny, zabijając go. W tym samym czasie, rozpoczął się ostateczny atak...
***
Theme
Trzy skrzydła samolotów szturmowych śmignęły ponad głowami rozpierzchniętej ludności Camden City. Przelatując ponad nimi, samoloty wyrzuciły z siebie kilka salw rakiet, które zaczęły rozbijać się o powierzchnię miasta, powodując sieć eksplozji i pożarów. Działa przeciwlotnicze pruły ile sił w kierunku przeciwników, wszak ich skuteczność była znikoma. Niedługo po tym, ze wzgórza nadeszły ciężkie huki wystrzałów artylerii. Po kilkudziesięciu bardzo długich sekundach na miasto posypały się pociski, rozsadzając zabudowę na kawałki.
Xavir, a raczej już Zuux prędko biegł w kierunku Portu Północnego, gdzie jego były już doradca pozostawił transport. Biegnąc ulicą przeciskał się między spanikowanymi mieszkańcami Camden City, idąc wprost przeciwnie do kierunku ich exodusu. Wtem, eksplodował dość spory kawał muru, a odłamki betonowej konstrukcji posypały się w tłum, miażdżąc spektakularnie ogarniętych paranoją ludzi. Jeden z nich spadł tuż przed Wielkim Sekretarzem, a śmierć chybiła o centymetry. Falleen kontynuował bieg, omijając wyłom, gdy nagle wlały się przezeń dziesiątki żołnierzy najeźdźców, którzy bez skrupułów otworzyły ogień do wszystkich zebranych w okolicy. Pociski blasterowe zaczęły przecinać powietrze, a jeden z nich ugodził Zuuxa w ramię. Mężczyzna upadł, powalony siłą kinetyczną, ale po chwili, mimo bólu, podniósł się i kontynuował bieg. Artyleria niszczyła miasto, a ciemność nocy błyszczała światłem eksplozji i pożarów.
W końcu jednak udało mu się dotrzeć do Portu Północnego, który jeszcze nie został zdobyty przez agresorów. Odnalazł niewielki frachtowiec, który stanowił jego transport, wsiadł na jego pokład, a następnie poderwał stery. Wylatując z hangarów rzucił jeszcze ostatni raz okiem na swój dawny dom... i dostrzegł jedynie zgliszcza.
- Informacje dodatkowe
a. Dlaczego chcesz wstąpić do Akademii?
Czuję, że to może być fajna zabawa. Lubię klimat SW i chciałbym się sprawdzić w takim typowym RP
b. Skąd dowiedziałeś się o Akademii?
Chrystusie... nie pamiętam! Bastion Polskich Fanów? Nie pamiętam niestety.