- Informacje ogólne:
a. Imię: Artur
b. Wiek: 23
c. Zamieszkanie: Belgia
d. Zainteresowania: Muzyka, IT, Fantastyka, Gry Komputerowe
e. Krótki opis własnej osoby: Zwykły, szary student ze specyficznym poczuciem humoru. Czasem śmiertelnie poważny, ale lubię to wymieszać z odpowiednią dawką dystansu do własnej osoby.
f. Kontakt:
- email:
vakherz@gmail.com- discord: Vakher#1317
- Scena JK3
a. Przynależność: Brak
b. Staż: Brak
c. Krótka historia: Jedynie single player w Jedi Knight i Jedi Academy.
- Postać
a. Imię: Zelphar Crefox
b. Wiek: 21
c. Pochodzenie: Plexis
d. Rasa: Człowiek
e. Opis zewnętrzny: Zelphar to wysoki i postawny mężczyzna o jasnej karnacji. Jego sięgające policzków ciemne, gęste włosy zwykle zaczesane są na bok. Ma on prosty nos, szaroniebieskie oczy, dobrze zarysowaną szczękę, którą pokrywał kilkudniowy zarost i nieco wystające kości policzkowe.
f. Historia: [min. 450 słów]
Zelphar Crefox przyszedł na świat na Plexis 5 lat po legendarnej bitwie o Yavin. Bitwie, która koniec końców odwróciła losy wojny domowej w galaktycznym imperium. Bitwie na tyle kultowej, że po latach to właśnie ona została wybrana jako początek nowej epoki w galaktycznym kalendarzu. Bitwie, która… s-słucham? Aa no tak, rzeczywiście. W końcu wszyscy znacie już tę historię. Wybaczcie zatem zapędy starego bajarza i wróćmy do naszego bohatera.
Chłopak wychowywał się w zwyczajnej rodzinie. Jego ojciec walczył po stronie rebeliantów podczas wojny domowej i był weteranem wielu bitew. Po bitwie o Endor ojciec Zelphara, dowiedziawszy się o sytuacji na ojczystym Plexis postanowił tam wrócić, by upewnić się, że z jego ukochaną wszystko w porządku. A wierzcie mi, było się o co martwić, gdyż na planecie pacyfikowano rebeliantów w dość okrutny sposób. Już rok później, po oficjalnym powstaniu nowej republiki, narodził się Zelphar. Znakomity przykład symboliki odrodzenia światłości przebijającej się przez całun ciemności, jeśli mnie pytacie. No ale przejdźmy dalej.
Już od najmłodszych lat nasz bohater wykazywał nadzwyczajny refleks czy też swego rodzaju intuicję. Z łatwością łapał czy też unikał praktycznie wszystkie rzucane w jego stronę obiekty. Talent ten pomagał mu również, gdy musiał bronić się przed starszymi kolegami ze szkoły. Bił się świetnie oj tak… na czym to ja? A no właśnie, czasy szkoły i okres młodzieńczego buntu. Krótko mówiąc, dzięki swym umiejętnościom zyskał szacunek rówieśników i szybko wspiął się w szkolnej hierarchii.
Po zakończeniu edukacji, Zelphar często wybywał z kolegami siać zamęt w mieście. Trwało to pewien czas, aż w końcu zwrócił na siebie uwagę lidera jednego z narkotykowych gangów, których to na planecie było sporo. Zelphar będąc młodym, porywczym i pewnym siebie chłopakiem, niewiele myśląc przystał na propozycję i dołączył do gangu.
Zmartwieni rodzice dowiedziawszy się o jego zacnej profesji, początkowo próbowali przekonywać, prosić i straszyć syna, że bycie członkiem gangu nie było najlepiej rokującym zawodem na przyszłość – w czym mieli wiele racji – jednak nasz bohater miał ich wywody oraz logiczne argumenty w bardzo głębokim poważaniu. Widząc brak jakichkolwiek efektów, po zażartej kłótni rodzice wyrzucili go z domu.
Punktem zwrotnym w historii naszego bohatera była pewna transakcja, lecz zanim o tym opowiem pozwólcie, że zwilżę gardło, bo od tego gadania sucho w nim jak na Tatooine. Ah, wyśmienity napitek, aż przypomina mi się pewna historia, która miała miejsce w… co? Tak, tak, już wracam do Zelphara.
========================================
Była noc. Drzewa kołysały się smagane ostrym, chłodnym wietrzyskiem. Do środka wszedł postawny mężczyzna. Na sobie miał płaszcz z naciągniętym na głowę kapturem a pod płaszczem nosił skórzaną kurtę i rękawice oraz ciemne spodnie.
- Spóźniłeś się. - Ze środka pomieszczenia rozebrzmiał niski, donośny głos. - No co tak stoisz? Siadaj, szkoda czasu.
Zelphar podszedł do stołu i usiadł naprzeciwko mężczyzny, który pochylił się do przodu, opierając łokcie na stole. Miał on krótko ścięte włosy, liczne blizny po ospie i złe spojrzenie. Z budowy podobny do Zelphara, jednak nieco grubszy i bardziej barczysty. Głębiej w pomieszczeniu, za plecami grubego stały jeszcze dwie osoby a między nimi były kolejne, masywne drzwi.
- Masz? – spytał gruby.
Przybysz wyjął spod płaszcza całkiem pokaźną srebrną skrzyneczkę. Położył ją na stole przed mężczyzną. Ten od razu chwycił ją swymi tłustymi łapskami i otworzył. Zagwizdał z uznaniem.
- No no, sporo tego. Sprawdźmy jeszcze, czy dobry – Powiedział, po czym umoczył palec w proszku i wtarł go w dziąsła. Po krótkiej chwili aż wciągnął powietrze nosem – O kurwa, mocny ten proch. Już mi pół gęby zdrętwiało. Chcesz trochę? – Zapytał.
- Pieniądze – odpowiedział beznamiętnie Zelphar.
- Eh, wy wszyscy tacy drętwi jesteście? – Zamknął i zabrał skrzyneczkę z narkotykiem, po czym wyjął kartę z chipem i rzucił ją Zelpharowi, który bez problemu ją złapał, jak zwykle z resztą. – tyle na ile się umawialiśmy.
Zelphar już wcześniej czuł, że coś jest nie tak. Nagle do pomieszczenia wpadło kilku ludzi.
- W imieniu republiki zostajecie aresztowani! - wrzasnął jeden z mężczyzn.
Momentalnie zrobiło się zamieszanie. Ktoś coś krzyknął, Zelphar słyszał jak gruby wydaje rozkaz tym z tyłu. Sam nie czekał na rozwój wydarzeń, zerwał się z krzesła i pobiegł w kierunku okna. Gdy wyskakiwał, słyszał w tle dźwięki blasterów a chwilę potem znalazł się na ulicy. Wiedział, gdzie i jak uciekać, doskonale znał drogę, uliczki i alejki. Najpierw przed siebie, potem od razu w prawo aż do ukrytego pasażu po lewej stronie zabudowań. Wybiegając z alejki wystarczyło już tylko znowu skręcić w lewo, dobiec do dwóch ulic przecinających się w kształt „X”, przebiec tunelem łączącym obie te ulice, a potem w prawo i przed siebie do samego końca. Tam czekał już na niego speeder…
=======================================
I tak to właśnie było moi kochani, słowo w słowo i kropka w kropkę. Co było dalej pytacie? A no już opowiadam, aby łyczkiem napitku gardło uświadczę. A więc kontynuując. Minęło kilka dni, odkąd Zelphar uciekł z zasadzki. Z pewnego źródła dowiedział się, że niektóre osoby uważają go za sprzedawczyka i instygatora całej akcji. A w środowisku, w którym się obracał, wierzcie mi lub nie, ale takie oskarżenia prowadziły do bardzo niemiłych konsekwencji. Ukrywał się więc przez pewien czas, aż w końcu zaświtało mu w głowie. Rodzice, pomyślał. Biegiem udał się do swego rodzinnego domu, pędził mało co nóg nie połamał.
Kiedy dotarł na miejsce, zastał prawie całkowicie zniszczone i splądrowane mieszkanie. Nie wdając się w zbędne szczegóły powiem jedynie, że na szczęście rodzice chłopca przeżyli. Wydarzenie to sprawiło jednak, że Zelphar zaczął poważniej myśleć o swych dotychczasowych poczynaniach. Po długim okresie kontemplacji i refleksji nad własnym żywotem, zrozumiał wreszcie, że od początku był w błędzie i postanowił naprostować parę spraw.
Po przeprosinach i długiej rozmowie pogodził się z rodzicami, a część zarobionych pieniędzy oddał im na remont mieszkania. Udało mu się również dogadać ze swym dotychczasowym bossem, który lubił i cenił Zelphara za umiejętności i znaczne profity, które mu dostarczał. Wytłumaczył mu, że sam ledwo uciekł przed obławą i nie miał z nią nic wspólnego, ale musi zniknąć na dłuższy czas. Nie obyło się oczywiście bez próśb, gróźb i starań, by chłopaka zatrzymać, ale Zelphar potrafił być nadzwyczaj przekonujący a pomógł mu w tym poniekąd stan jego konta. Z chęcią przytoczyłbym tą rozmowę, ale nie chcę kalać uszu młodszych słuchaczy tejże opowieści. Z resztą pieniędzy, która mu została opuścił rodzimą planetę by poszukać nowego, normalnego życia.
Wtedy to właśnie… oho, spójrzcie która to już godzina! Ale się rozgadałem moi mili, aż rachubę czasu zatraciłem. Niestety, ale pora już na mnie, obowiązki wzywają. Może kiedyś znów zawitam do tego zacnego przybytku i dokończę historię albo i o czymś innym wam opowiem. Wiem, wiem, że to nie wypada kończyć w takim momencie, ale taka służba. Wybaczcie, nie miejcie mi tego za złe. Do zobaczenia następnym razem! – Mężczyzna chwycił pomarszczoną, ale wciąż tęgą dłonią za kubek i dopił zawartość. Wstał z krzesła, przeciągnął się aż strzeliły stawy i założywszy kaptur na głowę skierował się w kierunku wyjścia uśmiechając się do dzieciaków, które stanowiły sporą część jego publiczności. Będąc już na zewnątrz ostatni raz spojrzał do środka i pomachał na pożegnanie dłonią. Nim przybysz zniknął ostatecznie za drzwiami, pod jego płaszczem błysnęła jedynie podłużna, srebrna rękojeść…
Autor: Jam jest.
- Informacje dodatkowe
a. Dlaczego chcesz wstąpić do Akademii?
Nigdy jeszcze nie grałem w takiej formie więc czemu by nie spróbować?
b. Skąd dowiedziałeś się o Akademii?
Od pewnego znajomka.